Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dobrzeby mi zapłacili za ten dokument. I poco to pisać takie rzeczy?... Kobiety gubią zawsze ludzi wysokiego stanowiska. Choiseul utrzymał się pomimo wszystkich burz, a ten oto bilecik kobiecy gubi go od jednego zamachu. Wszyscy giniemy przez kobiety. Ktokolwiek ma serce, a w niem jakąkolwiek czułą strunę, musi zginąć i zginie niezawodnie.
Mówiąc to, patrzył Balsamo z niewypowiedzianą czułością na Lorenzę, drżącą rozkosznie pod tem wejrzeniem.
— Czy to prawda, com teraz powiedział?
— Nie, nie, to nieprawda, wiesz przecie, że cię kocham zanadto, abym ci mogła szkodzić, jak te istoty bez rozumu i serca.
I Lorenza zawisła na jego szyi obiema rękami, a Balsamo pozwolił się uściskać.
Wtem dzwonek uderzył dwa razy.
— Dwie wizyty — rzekł Balsamo.
Rozległo się zaraz jeszcze jedno silne uderzenie dzwonka, Balsamo złożył na kanapie uśpioną Lorenzę i wyszedł śpiesznie.
Spotkał po drodze posłańca, oczekującego rozkazów.
— Oto list — rzekł Balsamo.
— Co mam z nim zrobić?
— Doręczyć podług adresu.
— To wszystko?
— Wszystko.