Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zdrada stanu.
— Trzeba być genjalnym, aby ją umieć przeprowadzić.
— W takim razie znam kogoś, równie zręcznego w tej sztuce.
— Wątpię.
— Przynajmniej w stosunku do parlamentu.
— To rzecz główna.
— Ten ktoś jest powodem wzburzenia w parlamencie.
— Nie domyślam się, ktoby to był.
— Nie znasz go, książę?
— Daję słowo, że nie.
— Należy jednak do twojej rodziny, książę.
— Miałżebym genjalnego człowieka w mojej rodzime? Chyba chcesz mówić hrabino o moim stryju kardynale?
— Nie książę, mówię w tej chwili o księciu d’Aiguillon, twoim siostrzeńcu.
— Pan d’Aiguillon; a, prawda, to on poruszył sprawę la Chalotais. Ładny to chłopiec, w istocie wcale nieźle mu się udało. Wiesz co, hrabino, gdyby tak jaka rozumna kobieta wzięła pod swój kierunek jego zdolności...
— Wyobraź sobie książę, że ja dotąd nie znam księcia d’Aiguillon.
— Czy być może, nie przedstawiono ci go dotąd, hrabino?
— Nie znam go nawet z widzenia.
— Odkąd zaczęłaś panować, hrabino, d’Aiguillon