Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łasu, a wtedy zostanie schwytany, sponiewierany i obity przez służbę. Pomyślał, że w takim razie lepiej pokazać się pokojówce, skorzystać z przewagi, jaką mu dawała podpatrzona tajemnica i zostać dobrowolnie wypuszczonym.
W tym celu zastąpił jej drogę i stanął wprost okna, przez które przebijał się promień księżyca.
Nicolina wzięła go za kochanka, pozostawionego w cieplarni i rzekła:
— Cóż za nieostrożność! To ty?
— Tak to ja, ale radzę ci nie krzyczeć i zachować się tak, jakgdybym na prawdę był tym, za kogo mnie wzięłaś.
— Gilbert! — krzyknęła — Gilbert! a ty po co tu przyszedłeś?
— Mówiłem ci, żebyś była cicho — odpowiedział chłodno młody chłopak.
— Co pan tu robisz? — zapytała gniewnie Nicolina.
— Nazwałaś mnie przed chwilą nieostrożnym, a sama jeszcze nieostrożniej się zachowujesz.
— Bo też nie wiem dlaczego nawet pytam, o to co cię tu sprowadziło.
— Co chcesz powiedzieć przez to?...
— Że przyszedłeś zobaczyć pannę Andreę.
— Pannę Andreę? — zapytał spokojnie Gilbert.
— Wiem, że się w niej kochasz, ale wiem także, że ona wcale nie myśli o tobie.
— Doprawdy?