Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Andrea wstrząsnęła głową.
— Nigdy!.. nigdy! — rzekła.
— Posłuchaj — powiedział Sebastjan, który ze słów ojca: synu, nie mów mi nigdy o twojej matce wnosił, że ona była winną rozłączenia — posłuchaj, ojciec kocha mnie najczulej...
Ręce Andrei, trzymające ręce syna, naraz się rozplotły, ale syn nie zdawał się zważać, a może i nie zważał na to.
I mówił dalej:
Przygotuję go do zobaczenia się z tobą. Opowiem mu szczęście, jakieś mi dała. A potem kiedykolwiek wezmę cię za rękę, zaprowadzę do niego i powiem mu: „Patrzaj, ojcze, jaka ona piękna!“
Andrea odepchnęła Sebastjana i wstała.
Chłopiec spojrzał na nią zdziwiony; była tak bladą, że aż się przeląkł o nią.
— Nigdy! — powtórzyła — nigdy!
I na ten raz ton jej wyrażał coś więcej, niż przestrach, groźbę wyrażał.
Z kolei, chłopiec cofnął się na kanapie: odkrył na jej twarzy kobiecej te straszne rysy, jakie Rafael nadaje aniołom zagniewanym.
— A dlaczego?... — zapytał głosem głuchym, dlaczego nie chcesz się widzieć z moim ojcem?
Na te słowa, jakby na uderzenie dwóch chmur podczas burzy, wybuchnął piorun.
— Dlaczego?... — rzekła Andrea — pytasz mnie, dlaczego? Prawda, kochane dziecię, że ty nie wiesz nic o tem...
— Tak... — nalegał Sebastjan głosem silnym, pytam się dlaczego?
— Dlatego, odpowiedziała Andrea, niezdolna powstrzymać się dłużej, pod kąsaniem węża nienawiści który pruł jej serce — dlatego, że ojciec twój jest nędznikiem! że jest podły.
Sebastjan zeskoczył z siedzenia i stanął przed Andreą.
— Dlaczego tak o ojcu moim mówisz! — krzyknął — o ojcu moim, o doktorze Gilbercie, o tym, który mnie wychował, o tym, któremu zawdzięczam wszystko, o tym, którego ja znam jeden? Omyliłem się, widzę, proszę pani! pani nie jesteś moją matką!