— Jakto?
— W tych wizjach o których ci wspominałem....
Andrea, ze swej strony, przypomniała sobie sny straszliwe, dręczące jej życie, te sny, z których jednemu, dziecko jej winno było urodzenie swoje.
I tu syn opowiedział jej szczegóły tych wizyj, których, jak wiemy z poprzednich opowiadań, była przedmiotem.
Ten dwoisty wzrok Sebastjana, ten sen na jawie w jego życiu, zanadto był podobnym do tego, co się wydarzyło samej Andrei, aby nie miała siebie rozpoznać w dziecku.
— Biedny chłopczyno — rzekła, cisnąc go do serca — daremnie więc oddaliła cię odemnie nienawiść; Bóg nas zjednoczył w chwili, kiedym się najmniej tego spodziewała. Mniej szczęśliwa od ciebie, nie widziałam cię ani we śnie, ani na jawie. Jednakże, dreszcz mnie przebiegł, kiedym przechodziła przez zieloną salę. Kiedym kroki twoje usłyszała za sobą, coś, jakby wir przeszedł pomiędzy umysłem moim i sercem. Kiedyś mnie nazwał „panią“, omałom się nie zatrzymała; kiedyś mnie nazwał „matką“, omało nie zemdlałam, dotknąwszy, poznałam cię natychmiast.
— Matko moja! matko! matko! — trzykroć powtórzył Sebastjan, jakby chciał pocieszyć Ardreę, że tak długo nie słyszała tego imienia.
— Tak, tak, matką twoją jestem! — odrzekła hrabina z uniesieniem miłości niepodobnem do opisania.
— A teraz, kiedyśmy się znaleźli — rzekł Sebaistjan — kiedyś tak matko kochana uradowana i szczęśliwa z odnalezienia mojego, czy już nie rozstaniemy się ze sobą?
Andrea drgnęła... Pochwyciła teraźniejszość, zamykając oczy na przeszłość i przyszłość.
— Biedne dziecko — wyrzekła cicho z westchnieniem — jakżebym cię błogosławiła, gdybyś mógł zdziałać cud podobny!
— Pozwól mi działać — rzekł Sebastjan — ja to wszystko urządzę.
— A jak?
— Nie znam powodów, które cię z ojcem rozłączyły...
Andrea zbladła.
— Ale... — mówił dalej Sebastjan, jakkolwiek wielkie były te powody, usuną się one przed moją prośbą i łzami.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/51
Wygląd
Ta strona została przepisana.