Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/513

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

knąć tak wielce zasłużonej wdzięczności, odszedł, zostawiając podwójny swój adres w Paryżu i Argenteuil.
W kilka chwil potem Mirabeau zgodził się przyjąć u siebie panów de la Maret i Frochot, swych przyjaciół, panią de Saillant siostrę swa, i siostrzenicę pani d‘Aragon.
Ale oprócz Gilberta, żadnego innego lekarza widzieć nie chciał, a gdy nalegał Gilbert, mówił:
— Nie, doktorze, miałeś do zniesienia najgorsze czasy mej choroby; jeżeli mnie uzdrowisz, będziesz miał sam jeden zasługę tego uzdrowienia.
Od czasu do czasu chciał wiedzieć, kto się o niego dowiadywał, a jakkolwiek nie pytał, czy królowa przysłała z zamku, Gilbert odgadywał po westchnieniu umierającego, towarzyszącem wymienianiu osób, pytających o jego zdrowie, że nie słyszał tego właśnie jednego imienia, na które najgoręcej oczekiwał.
Mirabeau, nie mówiąc ani o królu, ani o królowej, rozprawiał z godna podziwu wymową o polityce ogólnej, i o tej, jakiejby użył przeciw Anglji, gdyby został ministrem:
Z Pittem szczególnie rad byłby puścić się w zapasy.
— O! ten Pitt! — zawołał pewnego razu — to minister przygotowań; siła jego w tem, czem grozi, nie zaś w tem, co czyni, gdybym żył, dałbym mu się we znaki.
Od czasu do czasu wznosił się do okien smutny okrzyk: „Niech żyje Mirabeau!“, wylatujący z ust ludu. Okrzyk wydawał się modlitwa, skarga, nie zaś nadzieją.
Wtedy Mirabeau słuchał i kazał otwierać okno, aby ten hałas, nagradzający mu wszystkie cierpienia, dochodził do niego. Przez kilka sekund, leżał z wyciągniętemi rękami, nadstawiając uszy, odchylając i chłonąc w siebie cały ten zgiełk.
Potem szeptał:
— O! dobry ludu! ludu spotwarzany, przeklinany, pogardzany równie jak i ja, słuszne jest aby oni o mnie zapomnieli, i abyś ty mnie wynagrodził!
Nadeszła noc. Gilbert nie chciał opuścić chorego; kazał szezląg przybliżyć do łóżka i położył się na nim.