Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/506

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O! kochany doktorze, widzę, co się działo, i słyszę, co się mówiło, jakbym tam był.
— A wiec, zobaczymy, człowieku o podwójnym wzroku; powiedz, hrabio, co się działo? co się mówiło?
— Dziś o pierwszej stawiłeś się w Tuileries: zażądałeś widzenia się z królową; mówiłeś z nią: powiedziałeś jej, że stan mój się pogorszył, że byłoby dobrze dla królowej, dobrze dla kobiety, gdyby posłała dowiedzieć się o moje zdrowie, jeżeli nie przez współczucie, to przez wyrachowanie. Ona z tobą sprzeczała się, potem zdawała się być przekonana, że masz słuszność; pożegnała cię, mówiąc, że pośle do mnie; odszedłeś pan szczęśliwy i zadowolony, licząc na królewskie słowo, a ona, ona pozostała wyniosła i pełna goryczy, śmiejąc się z twojej łatwowierności, w której ty zapomniałeś, że słowo takie do niczego nie obowiązuje... No, słowo honoru uczciwego człowieka! — rzekł Mirabeau, patrząc w oczy Gilbertowi — czy tak było, doktorze?
— Doprawdy — rzekł Gilbert — gdybyś tam był, kochany hrabio, nie mógłbyś lepiej widzieć i słyszeć.
— Niezręczni! — zawołał Mirabeau z goryczą. — Mówiłem, że nic rozsądnego nie umieją uczynić... Liberja króla u mnie, wśród tego tłumu ludzi wołających pod memi oknami: „Niech żyje Mirabeau!“ dodałaby im na rok jeden popularności.
I Mirabeau, skłoniwszy głowę, szybko podniósł rękę do oczu...
Gilbert ujrzał zdziwiony, że ocierał łzę.
— Co ci jest, hrabio? — zapytał.
— Mnie? Nic! — rzekł Mirabeau. — Czy masz wiadomości o zgromadzeniu narodowem, o Kordeljerach lub Jakobinach? Czy Robespierre wycedził jaką nową mowę, czy Marat wyrzucił jaką świeżą broszurę?
— Czy dawno jadłeś, hrabio? — spytał Gilbert.
— Nic, od drugiej godziny popołudniu.
— W takim razie, możesz się wykąpać, kochany hrabio.
— Doprawdy, myśl doskonała, doktorze. Janie! kąpiel.
— Tutaj, panie hrabio?
— Nie, nie, obok, w gabinecie.