Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/504

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Proszę pana — odezwał się Teisch — ponieważ chłopiec ten przychodzi od pana Gilberta, i ma list do pana, sądziłem, że można dlań zrobić wyjątek.
— I dobrze uczyniłeś — powiedział hrabia.
Potem spytał lokaja.
— Masz list?
Lokaj oddal list hrabiemu.
Mirabeau rozpieczętował; list zawierał te słów kilka:
„Donieś mi, hrabio, o sobie. Będę dziś u ciebie o jedenastej wieczorem. Spodziewam się, że powitasz mnie słowami, iż ja mam słuszność, a ty się myliłeś“.
— Powiedz swemu panu. żeś mnie zastał siedzącego, i że czekam go dziś wieczorem — rzekł Mirabeau do lokaja.
Potem do Teischa:
— Niech ten chłopak odejdzie zadowolony.
Teisch zrozumiał i wyprowadził wysłańca.
Godziny płynęły. Dzwonek odzywał się ciągle. Cały Paryż zapisywał się u Mirabeau. Na ulicy, gromada ludzi nie chcąc wierzyć zapewniającym słowom Teischa, zmuszała powozy skręcać na lewo i na prawo, aby hałas nie męczył dostojnego chorego.
O godzinie piątej Teisch uznał za stosowne ukazać się po raz drugi w pokoju Mirabeau, aby mu o tem oznajmić.
— A! — rzekł Mirabeau — spostrzegłszy cię, mój dobry Teisch, sądziłem, że mi coś lepszego zwiastujesz.
— Coś lepszego! — powtórzył Teisch zadziwiony. — Nie myślałem, że mogę panu hrabiemu coś lepszego nad ten dowód miłości oznajmić.
— Masz słuszność, Teisch — rzekł Mirabeau — jestem niewdzięczny.
Po odejściu Teischa, wyszedł na balkon i ręką skinał na znak podziękowania zacnym ludziom, którzy strzegli jego spokoju.
Poznano go i okrzyki: „Niech żyje Mirabeau!“ rozległy się z jednego końca na drugi ulicy Chausse-d‘Antin.
O czem myślał Mirabeau, gdy mu oddawano ten niespodzie-