Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/493

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakto, doktór?... — spytał Mirabeau: — fatygowano go dla takiego głupstwa?...
— Głupstwa!... — szepnął biedny Teisch; — osądź sam, panie doktorze.
— O!... doktorze — rzekł Mirabeau, podnosząc się na łóżku — czy stan mój tak jest groźny, że bez mej wiedzy posyłano po ciebie?...
— Najprzód, kochany hrabio, nigdy mi nie zawadzi sposobność widzenia cię, wiesz, że jestem na usługi kilku tylko przyjaciół, ale do nich całkiem należę. Zobaczmy, cóż to się stało?... A nadewszystko żadnych tajemnic dla nauki!... Teisch, podnieś firanki i otwórz okna.
Gdy wykonano ten rozkaz i światło dostało się do pokoju, Gilbert mógł ujrzeć zmianę, jaka zaszła w sławnym mówcy w ciągu miesiąca, odkąd go nie widział.
— A!... a!... — szepnął mimowoli.
— Tak — rzekł Mirabeau — zmieniony jestem, nieprawdaż?... powiem ci, doktorze, skąd to pochodzi.
Gilbert smutnie się uśmiechnął; ale ponieważ rozumny lekarz wyciąga korzyść z tego, co chory odpowiada, chociażby opowiadał nieprawdę, pozwolił mu mówić.
— Wiesz — ciągnął Mirabeau — jaką kwestję wczoraj rozbierano.
— Wiem, kwestję kopalni.
— Jest to rzecz mało dotąd znana; mało lub wcale nie zgłębiona. Procenty właścicieli i rządu są nie dość wyraźne. Zresztą, hrabia de la Marck, mój przyjaciel, bardzo był w tem interesowany; połowa majątku od tego zależała; jego sakiewka, kochany doktorze, zawsze była moją; trzeba być wdzięcznym. Mówiłem a raczej pięć razy dawałem ognia; za ostatnim wystrzałem zwyciężyłem i rozproszyłem mych nieprzyjaciół, ale prawie, że sam zostałem na miejscu. Jednak wróciwszy do domu, chciałem obchodzić zwycięstwo. Kilku przyjaciół było na wieczerzy; śmiano się, rozmawiano, do trzeciej godziny, o trzeciej położyłem się, o piątej schwyciły mnie bóle wnętrzności, krzyczałem jak głupiec, Teisch bał się i posiał po ciebie. Teraz, wiesz tyle co i ja. Oto puls, język, cier-