no dzierżawca nie był z takiej odległości pewny strzału lub może obawiał sie popełnić jaką omyłkę, gdyż śpiesznie podniesiona lufa zwolna opadła.
Cień znowu się poruszył i stanął wzdłuż muru. Zbliżał się widocznie pod okno Katarzyny.
Upłynęło z pół minuty, podczas której młodzieniec uszedł dwadzieścia kroków, które go oddalały od okna Katarzyny.
Stanąwszy przy oknie, zapukał trzy razy w przerwach nierównych.
Billot wzniósł strzelbę, w chwili gdy Katarzyna, poznając zwykły sygnał, poczęła odmykać okno.
Ozwał się trzask skałki o zamek, jasność podobna do błyskawicy oświeciła drogę, ale żaden wybuch nie nastąpił.
Młody szlachcic, widział niebezpieczeństwo, jake mu groziło; postąpił krok, ażeby iść prosto na ogień; ale Katarzyna wyciągnęła rękę i z siłą nadludzką pomogła mu do przejścia przez okno, którego okiennicę za nim zamknęła.
— O! — wyrzekł do siebie Billot — przecież on stamtąd wyjść musi, a gdy będzie wychodził, to go nie chybię.
Przez pięć minut ustal wszelki szelest.
Naraz pośród ciszy, ozwało się na podwórzu zagrody szczekanie psów uwiązanych.
Billot tupnął nogą.
— Aha! — rzekł — ona go wypuszcza przez furtkę, to na niego szczekają psy podwórzowe.
I przeskoczywszy przez głowę Pitoux, spadł na drugą stronę rowu, i pomimo nocy, dzięki znajomości miejsc, z szybkością błyskawicy znikł za zakrętem muru.
Spodziewał się dostać na przeciwną stronę zagrody razem z Tzydorem.
Pitoux rozumiał ten manewr; również wyskoczył z rowu, przebiegł drogę w linji prostej, rzucił się na podwórze, spostrzegł dwa cienie, jeden przekraczający mur, drugi stojący z rękami wyciąniętemi.
Przed skoczeniem na drugą stronę muru, młodzieniec odwrócił się raz jeszcze.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/395
Wygląd
Ta strona została przepisana.