Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ V.
PAŁAC TUILERIES

Król, ’królowa i rodzina królewska, odbywali w tym czasie podróż dalej ku Paryżowi.
Pochód był wolny, opóźniamy przez straż przyboczną, idącą pieszo, przez rybaczki, jadące konno, przez przekupniów i przekupki siedzące na armatach, poprzystrajanych we wstążki, przez sto powozów deputowanych, przez dwieście lub trzysta fur ze zbożem lub mąką, najętych w Wersalu, a okrytych zżółkłymi liśćmi jesieni. Dopiero o godzinie szóstej kareta królewska, mieszcząca tyle boleści, tyle nienawiści, tyle żądz i niewinności, dociągnęła do rogatki.
W drodze młody książę poprosił o posiłek. Królowa spojrzała wtedy dokoła siebie: nic nie było łatwiejszego jak dostać kawałek chleba dla delfina, bo każdy człowiek z ludu niósł bochenek na bagnecie.
Szukała oczyma Gilberta.
Gilbert, jak wiemy, poszedł był za Cagliostrem.
Gdyby był Gilbert, królowa nie byłaby się zawahała prosić go o kawałek chleba.
Ale nie chciała zwrócić takiej prośby do tłumu, którego tak niecierpiała i którym tak się brzydziła.
To też przyciskając delfina do piersi, powiedziała:
— Dziecko moje, nie mamy chleba, poczekaj, może dostaniemy go gdzie wieczorem.
Delfin wyciągnął rączyny ku ludziom, niosącym ogromne bochenki na bagnetach.
— Ci ludzie chleb mają... powiedział.
— Tak, moje dziecko, ale ten chleb do nich, nie do nas