Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kociołek, a następnie za całym pułkiem, armja księcia Lugenjusza: kawalerja i piechota po jego ciele przechodzi. Po skończonej bitwie, zaczęto grzebać trupy. Po wspaniałym stroju margrabiego, poznał go jeden z jeńców. Książe Eugenjusz widząc, że jeszcze oddycha, a raczej chrapie, kazał go przenieść do obozu księcia de Vendome. Rozkaz wykonano. Złożono ciało margrabiego pod namiotem księcia, gdzie przypadkiem znajdował się sławny chirurg Dumoulin. Był to człowiek pełen fantazji; jedną z nich była chęć przywrócenia do życia tego trupa, a im bardziej niemożliwą wydawała się kuracja, tem bardziej go kusiła. Głowa margrabiego jedynie na stosie pacierzowym i kilku kawałkach mięśni ramion była przyczepioną, a całe ciało, przez które przeszło trzy tysiące koni i sześć tysięcy ludzi — przedstawiało jedną ranę. Przez trzy dni wątpiono, czy odzyska przytomność. Po upływie tego czasu, otworzył jedno oko, za dwa dni ruszył ręką; wkońcu zaciętość Dumoulina odnosi zwycięstwo i po upływie trzech miesięcy, ukazuje się margrabia Jan Antoni ze strzaskaną ręką, obwiniętą czarną chustką, z dwudziestoma siedmioma ranami, rozrzuconemi po całem ciele, i z głową srebrnym naszyjnikiem podtrzymywaną. Pierwsze jego odwiedzimy były w Wersalu, gdzie go książę de Vendome zaprowadził i przedstawił królowi. Ten go zapytał jakim sposobem dając tyle dowodów odwagi, nie był jeszcze generałem brygady: „Najjaśniejszy panie, odpowiedział margrabia Antoni, gdybym zamiast bronić mostu Cassano, przybył do stolicy utrzymywać jaką ladacznicę, miałbym niezawodnie jeden stopień więcej, a daleko mniej ran“. Nie lubił Ludwik XIV takiej mowy i odwrócił się na piętach od margrabiego: „Janie Antoni, mój przyjacielu, rzekł mu, wychodząc książę de Vendome, odtąd stawiać cię będę wobec nieprzyjaciela, ale nigdy wobec króla“. W kilka miesięcy potem margrabia z dwudziestoma siedmioma ranami zaślubił pannę de Castellane-Norante, z którą miał dzieci siedmioro. Niekiedy, ale rzadko, jak prawdziwie odważni i waleczni, wspominał o sławnej bitwie Cassano, a miał zwyczaj dodawać: „To była bitwa w której zostałem zabity“.
— Nie mówisz pan nic — podjął Ludwik XVI, bawiąc się tem wymienianiem przodków pana Mirabeau,