Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/545

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na lewo, wznosiła się warownia arsenału i dwa cyple Bu-Kurnejnu. Na prawo, bieliła się kaplica Śtego Ludwika i występował przylądek Kartago.
Za nami, po drugiéj stronie przystani, sterczały ołowiane góry, ponure i ciemne massy, na których nie widać było żadnego śladu roślinności.
Kanonada nasza obudziła, nie miasto wprawdzie, bo to zbyt było oddalone iżbyśmy wiedzieć mogli co się w niém dzieje, ale Gulettę, tę najprzód wysuniętą warownię, tę straconą placówkę, która w imieniu Tunis rozpoznaje okręta.
Natychmiast od grobli wypłynęła łódź, spiesząc ku nam co prędzéj. Przybywał na niéj pan Gaspari, nasz konsul. Jest to wyborny człowiek. Od lat dwudziestu rzucony na drugą stronę Śródziemnego morza, jest opatrznością Europejczyków przybywających do Tunis dla handlowych interesów, lub tylko dla widzi mi się. Sam przekształcił się w antykwaryuśza: żyje wpośrod wspmnień starożytnych średnio-wiekowych, pomiędzy Didoną i świętym Ludwikiem, pomiędzy Appien’em a Joinvillèm.
Jakkolwiek spiesznie pragnęliśmy przybyć do Tunis, wypadało jednak dopełnić niektóre formalności. A naprzód kommendant Bérart winien był odwiedzić kommendanta d’Ornano, jako przełożonego; Szybki bowiem, który jakkolwiek poważnie wyglądał gdy samotnie pruł lazurową powierzchnię Sródziemnego morza, dzieckiem był tylko w obec Montezumy. Postanowiliśmy więc że gdy zjemy śniadanie na pokładzie Szybkiego, dwie łodzie spuszczone zostaną na wodę, z których jedna zawiezie kommendanta Bérart na pokład Montezumy, a druga nas do Guletty, gdzie mieliśmy czekać na kapitana, zwiedzając starożytności pana Gaspari i polując na flamingi, bo od chwili jak po raz pierwszy ujrzałem na jeziorze Bizerty, te