Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/441

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rankiem, kir smutku, trwogi, żałoby
Powlókł nam schylone czoła,
Bo dzień ten, dniem był smutku i niedoli
A lud wołał: Allah, chroń od niewoli!

Trwoga w około, mury zadrżały,
Wszyscyśmy biegli, by je ocalić,
Lecz prędsze od nas wrogów wystrzały
Tangier nam groziły spalić!
O! dzień ten; dniem był smutku i niedoli
Każdy wołał: Allah! chroń od niewoli!

O Wodzowie lecąc na morza brzegi
„Walczmy! Do broni!” — krzyczeli,
Lecz na tak liczne wrogów szeregi,
Najwaleczniejsi zadrżeli.
Ach! dzień ten, dniem był smutku i niedoli!
Lud wołał: Allah! chroń nas od niewoli!

Lecz w nocy flota już odplyneli
Do Mogadoru błądząca,
W różanem zorzu Tanger błysnęła
Wolna, ale konająca.
Bo dzień ten, dniem był smutku i niedoli
I lud błagał: Allah! broń od niewoli!

Oto, dziwna pieśń którą, śpiewano na żydowskiem weselu i którą przerwano wraz z tańcem, aby nam ukazać nowozamężną.
Znajdowała się ona w pokoju, pełnym żydówek, który widzieliśmy z dziedzińca; weszliśmy tam pod przewodnictwem Dawida, którego współwyznawcy widocznie wielce poważali.
Podniesiono pannę młodą która spoczywała w obszernem łożu, wraz z czterema dziewicami, co jéj niby pilnowały; zdjęto ją z tego łoża, wyprowadzono na środek pokoju i posadzono pod ścianą; miała czerwony welon na głowie i zmrużone oczy.