Strona:PL Dumas - Hiszpania i Afryka.djvu/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

może go ściga, ale podróżny dosięgnąć go tam nie może.
Tym sposobem pozostaje mu pięć godzin odpoczynku, nadto godzina, którą wygrał wykonywając wieczorem robotę poranną: ogółem sześć godzin.
— To dosyć dowcipne, nieprawdaż?
— Ale, powiesz mi pani, złorzeczenia podróżnych obudzić go muszą.
— Nie, pani, bo jeszcze nie zasnął, a one go ukołyszą na sen. Przytém, jak to dobrze tłumaczy Desbarolles, podróżni w Hiszpanii, są po większéj części Niemcy, Anglicy lub Francuzi; przeklinają w rodowitym języku, a mosso nie rozumie.
Rzuciliśmy się w zupełném ubraniu, jedni na łóżka, drudzy na krzesła, inni na maty: ci ostatni byli sybarytami naszéj gromady.
O trzech kwadransach na trzecią, porzuciwszy sen, wsiedliśmy do dyliżansu, i opuściliśmy oberżę w Ocana.
Przed odjazdem, dziewczyna podała nam czokoladę. Ta pociecha na millimetr ogrzała nas, ale nie pocieszyła.
Jechaliśmy potém, ciągle galopem ośmiu mułów.
Ta szybkość jazdy byłaby wynagrodzeniem, gdyby nie była zmartwieniem.
W rzeczy saméj, szybkość, ta rozkosz podróży, jest rozkoszą tylko na drogach dobrze utrzymanych.