Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz d‘Artagnan zastał swój pokój, zawalony czyjemiś ubraniami męskiemi.
— Mąż musiał powrócić — rzekł do siebie — tem gorzej, a może tem lepiej!
Zaczął pytać: nowi byli chłopcy, nowa służąca, pani poszła zaś na przechadzkę.
— Czy sama? — zapytał d‘Artagnan.
— Z panem.
— Więc pan powrócił?
— A tak — odpowiedziała naiwnie służąca.
— Gdybym miał pieniądze — rzekł do siebie d‘Artagnan — tobym zaraz sobie poszedł, ale ponieważ ich nie mam, muszę zostać i iść za radami mej gospodyni, krzyżując projekty jej natrętnego męża.
Właśnie kończył ten monolog, co dowodzi, że w poważnych chwilach życia, monologi są najnaturalniejsze, kiedy służąca, czekająca przy drzwiach, nagle zawołała:
— A! oto i pani powraca z panem!
D‘Artagnan rzucił okiem na ulicę i zobaczył rzeczywiście na rogu ulicy Montmartre gospodynię, powracającą pod rękę z jakimś olbrzymim szwajcarem, który, idąc, kołysał się, miał przytem minę, która przypomniała d‘Artagnanowi jego dawnego przyjaciela Porthosa.
— To to jest pan?... — rzekł do siebie d‘Artagnan — ho! ho! znacznie przez ten czas urósł, jak mi się zdaje!
I usiadł przy stole, na widocznem miejscu. Gospodyni, wchodząc, spostrzegła przedewszystkiem d‘Artagnana i krzyknęła. Na ten krzyk d‘Artagnan, widząc, że go poznała, pobiegł ku niej i ucałował ją czule.
Szwajcar patrzał z miną zdumioną na gospodynię, która pobladła.
— A! to pan!... czego pan ode mnie chcesz?... — zapytała wysoce niespokojna i pomieszana.
— Czy ten pan jest pani kuzynem, a może bratem?... — odezwał się d‘Artagnan, wcale nie wychodząc ze swej roli i, nie czekając na odpowiedź gospodyni, rzucił się w objęcia Helweta, który przyjął to z wielkim chłodem.
— Cóż to za człowiek?... — zapytał Szwajcar.
Gospodyni odpowiedziała tylko łkaniem.
— Cóż to za Szwajcar?... — zapytał d‘Artagnan.
— Ten pan ma się ze mną żenić!... — odpowiedziała gospodyni, ledwie mogąc mówić.