Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/562

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co mamy czynić? mordionx! To nie tak trudno powiedzieć.
— Ty powiedz, d‘Artagnanie.
— Dostaniemy się do najbliższego portu morskiego, zbierzemy wszystkie nasze drobne środki, najmiemy statek i powrócimy do Francji. Daję wszystko co do ostatniego grosza. Najpierwszym skarbem jest życie, a nasze, powiedzmy to sobie, wisi tylko na włosku.
— Co mówisz o tem, du Val!on?... — zapytał Athos.
— Ja — odrzekł Porthos — jestem zupełnie tego samego zdania, co d‘Artagnan! Obrzydliwy to kraj ta Anglja!
— Więc gotów jesteś ją opuścić?... — zapytał Athos d’Artagnana.
Sandiu!... — odrzekł d‘Artagnan — nie widzę, co mogłaby mnie tu zatrzymać.
Athos zamienił spojrzenie z Aramisem.
— To jedźcie, moi przyjaciele — odezwał się z westchnieniem.
— Takto, jedźcie!... — podchwycił d‘Artagnan — chyba jedźmy.
— Nie, przyjacielu mój — odrzekł Athos — musimy się rozstać.
— Rozstać!... — zawołał d‘Artagnan, oszołomiony tą niespodziewaną nowiną.
— Ba!... — rzekł Porthos — dlaczego mamy się rozstać, kiedy jesteśmy razem?
— Bo wasze zadanie już spełnione, i możecie, a nawet powinniście powrócić do Francji, ale z nami co innego
— Zadanie wasze jeszcze nie spełnione?... — spytał d‘Artagnan, patrząc na Athosa ze zdziwieniem.
— Nie, przyjacielu mój — odpowiedział Athos głosem słodkim a zarazem stanowczym. — Przybyliśmy tu, ażeby bronić króla Karola, źleśmy go bronili, teraz musimy go ocalić.
— Ocalić króla!... — wyrzekł d‘Artagnan, spoglądając z kolei na Aramisa.
Aramis poprzestał tylko na kiwnięciu głową. Twarz d‘Artagnana przybrała wyraz głębokiego współczucia; zdawało mu się, że ma do czynienia z dwoma warjatami.
— Ależ to niemożliwe, ażebyś mówił poważnie, Athosie — odezwał się d‘Artagnan — król znajduje się wśród