Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pan wicehrabia nie ima szpady, bo pan hrabia zabrał mi wczoraj wieczorem tę, którą pozostawił.
— To już moja rzecz — odparł Athos.
Raul jakby nie zauważył tej rozmowy. Wyszedł, patrząc co chwila na hrabiego, ażeby się dowiedzieć, czy chwila pożegnania nadeszła, lecz Athos ani się zmarszczył.
— Chcę cię trochę odprowadzić — rzekł.
Radość zabłysła w oczach Raula i lekko wskoczył na konia. Athos wsiadł wolno na swego rumaka, szepnąwszy coś po cichu lokajowi, który zamiast pojechać, wrócił natychmiast do mieszkania. Raul, ucieszony, że ma obok siebie hrabiego, nie spostrzegł tego, czy też udał, że nic nie zauważył.
Szlachcice nasi udali się przez Nowy Most; skręcili na wybrzeże; wjeżdżali już na ulicę św. Djonizego, gdy ich dogonił służący. Drogę odbywano w milczeniu. Raul czuł, że zbliża się chwila rozstania; hrabia w przeddzień wydał rozmaite rozkazy, dotyczące załatwienia różnych spraw w ciągu dnia.
— O! uważaj, Raulu — rzekł Athos — masz rękę ciężką, mówiłem ci to już nieraz, i nie powinieneś zapominać, bo to wielka wada dla jeźdźca. Patrz! koń twój już zmęczył się; pieni się, gdy mój wygląda tak, jakby wyszedł dopiero co ze stajni. Zanadto ściągasz cugle i dlatego nie możesz nim kierować szybko, a właśnie nieraz życie jeźdźca zależy od natychmiastowego posłuszeństwa jego konia. Pamiętaj, że za tydzień będziesz jeździł nie tak, jak teraz po gościńcu, ale po polu bitwy.
Poczem nagle, ażeby nie zasmucić go zbytnio tą uwagą, Athos skierował rozmowę na inny temat:
— Spojrzyj, Raulu, jakie tu muszą być kuropatwy na tej pięknej równinie.
Młodzieniec skorzystał z lekcji i podziwiał zwłaszcza, z jaką delikatnością była mu dana.
— Zauważyłem kiedyś i co innego jeszcze — mówił Athos — przy strzelaniu zanadto wyciągasz rękę. Skutkiem takiego wyprężenia strzał wiele traci na celności, na dwanaście chybiłeś trzy razy.
— Zrozumiałem i potem strzelałem już, stosując się do rady pańskiej, i zawsze mi się udawało.
— A widzisz — podchwycił Athos — tak samo ze szpadą zanadto się rzucasz na przeciwnika. Wiem, że to