Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

minając sobie wszystko, co wycierpiał, przewidywał wszystko, co Raul mógł cierpieć, i wyraz głębokiej i tkliwej boleści, jaka mu napełniła serce, roztoczył się w spojrzeniu, jakiem ogarnął młodzieńca.
W tej chwili Raul obudził się — tem przebudzeniem bez chmur, bez ciemności, bez wzruszeń, jakie charakteryzują pewne osobniki tak delikatne, jak ptaszęta. Oczy jego zatrzymały się na Athosie i zrozumiał bezwątpienia wszystko, co się działo w sercu tego człowieka, który czekał na jego przebudzenie, jak kochanek czekana przebudzenie kochanki, i spojrzenie jego przybrało również wyraz niewysłowionej miłości.
— Chciałem ci jeszcze zostawić kilka chwil dobrego snu, przyjacielu mój; musiałeś być zmęczony tak długiem niewywczasowaniem się w nocy?
— O! panie! jakiś ty dobry!.. — rzekł Raul.
— Jakże się czujesz?...
— Ależ doskonale, wypocząłem już zupełnie.
Athos przywołał Olivana i w dziesięć minut później z tą punktualnością, jaką Athos, zahartowany w służbie wojskowej, przelał na swego wychowańca, młodzieniec był już gotów.
— Pakunki już na ciebie czekają, Raulu — rzekł Athos. — Kazałem rzeczy spakować przy mnie i niczego ci nie zbraknie. Juki twoje, jak i lokaja, winny już być umieszczone na koniach, jeżeli spełniono moje rozkazy.
— Wszystko zrobione, według woli pana hrabiego — odrzekł O1ivan — i konie już czekają.
— A ja tymczasem spałem!... — zawołał Raul — kiedy pan był tak dobry i zajął się wszelkiemi drobiazgami. O! doprawdy zawstydzasz mnie, panie, taką dobrocią.
— Więc kochasz mnie trochę — odparł Athos tonem prawie wzruszonym.
— O! panie — zawołał Raul, a dusił się prawie, powstrzymując w sobie wybuch czułości — o! Bóg mi jest świadkiem, że cię kocham i że cię szanuję!
— Zobacz, czyś nie zapomniał czego — rzekł Athos, udając, że szuka dokoła siebie, a czynił to, ażeby ukryć wzruszenie.
— Nie, panie — odrzekł Raul.
Lokaj zbliżył się wtedy do Athosa z pewnem wahaniem i szepnął po cichu: