Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W tym czasie słychać było na Groote Markt wielki hałas. Ludzie biegali, drzwi się bezustannie otwierały. Jedna Róża była obojętną na to poruszenie.
— Trzeba wrócić do prezesa.
— Wróćmy więc — mówi jej przewodnik.
Udając się małą uliczką Słomianą, spieszyli prosto do mieszkania p. van Herysen, który pisał swój raport.
Po drodze Róża słyszała mówiących tylko o wielkim czarnym tulipanie i nagrodzie stu tysięcy; wieść już więc po mieście obiegała.
Róża powtórnie doznała trudności, aby dostać się do pokoju prezesa, który jednakże przyjął ją, gdyż przychodziła w imieniu czarnego tulipana.
Lecz przypomniawszy sobie postać dziewczyny, którą uważał za szaloną lub awanturnicę; ogarnął go gniew i chciał ją po, prostu wygnać.
Róża złożywszy ręce i głosem prawdy przejmującym serca, przemawia
— Na miłość Boską panie nie wypędzaj mnie; wysłuchaj raczej co ci mam powiedzieć i jeżeli nie będziesz mi mógł wymierzyć sprawiedliwości, to przynajmniej nie będziesz sobie wyrzucał, kiedy staniesz przed sądem Przedwiecznego, żeś się stał wspólnikiem złego czynu.
Van Herysen tupał z niecierpliwości, Róża po dwakroć przerwała mu sprawozdanie, którego staranne wypracowanie uważał za obowiązek swej godności burmistrza i prezesa towarzystwa ogrodniczego.
— Ależ ja mam robotę — zawołał — mam ułożyć sprawozdanie o czarnym tulipanie.
— Twoje sprawozdanie, panie prezesie — zawołała Róża z wyrazem prawdy i niewinności — twoje sprawozdanie o czarnym tulipanie będzie mylnem, jeżeli mnie nie raczysz wysłuchać, bo będzie się opierać na fałszywych zeznaniach, nacechowanych występkiem.
— Błagam cię panie, wezwij tu do siebie pana Bokstel, którego uważam za tego, który przybrał nazwisko Jakóba Gisel, a przysięgam na Boga, że nie będę zaprzeczać własności tulipanu człowiekowi, któregobym nie znała.
— Co za uporczywość bezużyteczna!
— Cóż pan przez to rozumie?