Strona:PL Dumas - Czarny tulipan (1928).pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXV
CZŁONEK TOWARZYSTWA OGRODNICZEGO

Róża, obłąkana prawie z radości i obawy na wieść, że czarny tulipan jest w Harlem, pospieszył do zajazdu „Pod Łabędziem“, w towarzystwie swego przewodnika, silnego mężczyzny, który połknąłby dziesięciu Bokstelów w potrzebie.
W ciągu drogi oznajmiła sternikowi o co rzecz idzie; ten przyrzekł jej wszelką pomoc i na wypadek, gdyby przyszło odebrać kwiat przemocą, miał tylko polecone, ażeby go oszczędzał.
Lecz przybywszy na Groote Markt, Róża zatrzymała się niespodzianie, ważna myśl zrodziła się jej w głowie, podobna Minerwie Homera, która uchwyciła Achillesa za włosy w przystępie gniewu.
— Mój Boże — mówi do siebie — postąpiłam bardzo źle, być może, iż wszystko stracone... wzbudziłam podejrzenia... rozgłosiłam tak ważną wiadomość. Jestem tylko kobietą, a mężczyźni mogą się łatwo przeciw mnie połączyć i wtedy jestem zgubioną... oh! o mnie tu nie idzie, lecz o Korneljusza, o jego tulipan.
— Poczem po chwili dodaje:
— Jeżeli pójdę do Bokstela, którego nie znam, bo czyż można być pewną, że to jest mój Jakób; może to rzeczywiście jaki amator, który odkrył czarny tulipan; albo też jeżeli mój tulipan był skradziony przez kogo innego; jeżeli więc poznam kwiat, a nie poznam człowieka, jakże dowieść, że jest moim? Z drugiej strony, jeżeli to jest fałszywy Jakób, cóż stąd wyniknie? Gdy będziemy się prawować o przyznanie własności, kwiat w tym czasie opadnie. Oh! natchnij mnie Boże, idzie tu o los życia mego, o biednego więźnia, który może umiera w tej chwili.
Po krótkiej modlitwie Róża zdawała się natchnioną.