Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/790

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Cellini przeszedłszy obok niej, szepnął tylko te wyrazy: Miej odwagę; jestem tu!
Blanka poznawszy głos jego, podniosła głowę i wydała lekki okrzyk.
Lecz nim zdążyła zapytać się swego opiekuna, już go nie było, wszedł bowiem do sąsiedniej sali.
Odźwierny uniósłszy oponę drzwi przepuścił złotnika do gabinetu królewskiego, w którym znajdowała się tylko sama księżna d’Etampes.
Oboje zmierzyli się wzrokiem; uśmiech ironii ukazał się jednocześnie na ich ustach.
— Wybornie — pomyślała Anna — lubię zwyciężać podobnych szermierzy, godny jest ażebym go nazwała moim przeciwnikiem. Lecz dziś, przyznać muszę, mam wiele nad nim korzyści i nie odniosę wielkiego zaszczytu ze zwycięztwa.
— Rzeczywiście — mówił do siebie Benvenuto, pani d’Etampes jest mężną kobietą, i nie jedna walka odbyta z mężczyzną, mniej mnie kosztowała niż ta, którą z nią stoczyć przedsięwziąłem. Bądź spokojna moja pani, użyję broni twej własnej, pokonam cię wszystkiemi siłami jakie są w mocy mojej.
Po krótkim milczeniu księżna pierwsza przemówiła: