Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/762

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nawarry, słowem cały dwór; prewot, jego córka i d’Orbec zamykali orszak.
Blanka była blada i pognębiona, lecz spostrzegłszy Celliniego wzniosła głowę, a uśmiech zaufania ukazał się na ustach i rozjaśnił oblicze.
Cellini spojrzał na nią wzrokiem wyrażającym: Bądź spokojna, cokolwiek wyniknie, nie należy rozpaczać, czuwam nad tobą.
W chwili gdy się drzwi rozwarły, mały Jaś na znak swojego pana, popchnął lekko posąg, który się zwolna potoczył na ruchomym soklu i pozostawiwszy starożytności po za sobą, wystąpił niejako na spotkanie króla, jakby życiem obdarzony.
To zwróciło powszechną uwagę.
Słabe światło padające z góry nadawało posągowi pozór daleko przyjemniejszy, niż wśród dziennej jasności.
Pani d’Etampes przygryzła usta.
— Zdaje się Najjaśniejszy panie, przemówiła, że pochlebstwo zbyt daleko posunięte, wypada przecież aby władca ziemski wyszedł naprzeciw władcy niebios.
Król się uśmiechnął, lecz widocznie pochlebstwo dosyć mu się podobało; podług swego zwyczaju zapomniał o artyście dla jego dzieła i oszczędzając połowy drogi posągowi, postąpił ku