Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/593

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bądź spokojnym mistrzu — rzekł Askanio. Blanka będzie mieć odwagę.
— A więc czy chcesz Blanko ufna w naszą prawość i twoją niewinność, dom ten opuścić i pójść za nami?
Askanio okazał zdziwienie, Blanka zamilkła na chwilę patrząc na Celliniego i na Askania, poczem powstawszy rzekła spokojnie:
— Dokąd się mam udać?
— Blanko! Blanko! — zawołał Benvenuto wzruszony tym dowodem ufności, jesteś szlachętną i świętą istotą, wyznam ci, pomimo, że dotąd od poznania mojej Stefany, bardzo surowo sądziłem kobiety, wszystko zależało od twojej odpowiedzi.
Jesteś ocaloną, lecz nie mamy chwili do stracenia.
Ta godzina jest uroczystą, Bóg nam ją zsyła, korzystajmy więc: daj mi rękę Blanko i idźmy.
Dziewica opuściła zasłonę jakby dla ukrycia przed samą sobą rumieńca, poczem udała się za mistrzem i Askaniem.
Drzwi łączące oba pałace były zamknięte, lecz klucz znajdował się w zamku i Benvenuto otworzył je bez szelestu.
Stanąwszy w progu Blanka zatrzymała się.