Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/575

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nem, z którego w trzydzieści lat później Karol IX-ty strzelał do ludu; tymczasem inne statki zdobne girlandami kwiatów, przewoziły z jednego brzego na drugi biesiadników, przybywających z przedmieścia Saint-Grermain do Luwru lub wracających napowrót.
Pomiędzy zaproszonymi na tę uroczystość był także i wicehrabia Marmagne.
Jakeśmy nadmienili, Marmagne, wysoki blondyn z rumianemi policzkami, miał uprzedzenie, że się może podobać płci pięknej; na balu zatem zdawało się mu, że pewna hrabina, której mąż w tej chwili był przy wojsku w Sabaudii, spoglądała na niego dość wymownie; zaprosiwszy ją do tańca, poczuł iż ręka jej odpowiadała jego uściśnieniu.
Widząc hrabinę wychodzącą, wyobrażał sobie, że spojrzeniem jakie na niego zwróciła przy pożegnaniu, podobnie jak Galatea uciekająca pomiędzy wierzby, pragnęła ażeby ją ścigano.
Marmagne pospieszył przeto za damą swoich myśli, a że ona mieszkała na końcu ulicy Hautefeuille, kazał się przeto przewieść z Luwru ku wieży Nesle, a ztamtąd dążąc ulicą des Grands Augustins na ulicę Ś-go Andrzeja, posłyszał za sobą szelest kroków.
Co tylko wybiła pierwsza po północy, a księżyc znajdował się w ostatniej kwadrze, zatem noc