Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/560

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obecnie zaś liczba ta dochodziła na dobę do dziesięciu, dwunastu, a nawet i piętnastu.
Usiłował poprawić się nazajutrz zacny człowiek przez modły, posty.
Lecz nadaremnie, im bardziej unikał błędów, tem bardziej w nie wpadał.
Nakoniec doszło do dwudziestu grzechów.
Biedny don Enguerrand tracił głowę; czuł dobrze, iż się naraża pomimowolnie na potępienie wieczne i zauważył (coby drugiego pocieszało, lecz jego bardziej jeszcze strwożyło), że jego najcnotliwsi zakonnicy ulegali temu samemu wpływowi, wpływowi dziwnemu, niesłychanemu, niepojętemu, niewiadomemu, tak dalece, że ich spowiedź, która dawniej trwała dwadzieścia minut lub pół godziny, teraz zabierała parę godzin czasu; z tej przyczyny nawet godzinę wieczerzy opóźniać musiano.
Gdy się to działo, wieść krążąca od miesiąca w okolicy, przedarła się do klasztoru: właściciel sąsiedniego zamku utracił córkę swoję Antonię; Antonia znikła pewnego wieczora, tak jak moja biedna Blanka; z różnicą tylko, że moja biedna Blanka jest aniołem, gdy tymczasem Antonia, zdaje się, że była opętaną od złego ducha.
Biedny pan szukał po górach i dolinach, tak jak pan prewot szukał Blanki.