Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ści, co rano nie ukrywał swojego zadowolenia, widząc ją zajętą.
— Przyznam ci się, że mnie okrutnie niepokoisz, Benvenuto — mówił biedny gubernator do więźnia — jednakże zaczynam się przekonywać, że twoje groźby czczą tylko były gadaniną.
— Nie grożę ci, panie Georgio — odpowiedział Benvenuto — ostrzegam cię tylko.
— Więc zawsze obstajesz przy zamiarze ulecenia?
— Na szczęście! nie jest to tylko nadzieją, ale pewnością.
— Ależ jak to uczynisz? — zawołał biedny gubernator, któremu to pozorne czy też rzeczywiste zaufanie Benvenuta w środkach ucieczki, zupełnie spokojność odbierało.
— To moja tajemnica, panie. Ale uprzedzam cię, że moje skrzydła już rosną.
Gubernator zwrócił machinalnie oczy na ramiona swojego więźnia.
— Tak więc, panie gubernatorze — mówił ten dalej, modelując swoję statuę — jest między nami otwarta wojna. Pan masz za sobą ogromne wieże, grube drzwi, doświadczone zamki, mnóstwo stróżów, gotowych na wszystkie jego rozkazy; ja zaś głowę i te oto ręce, a jednak uprzedzam cię po prostu, że będziesz zwyciężony. Lecz