Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W istocie, zbójcy zadali tylko lekkie draśnięcie w rękę przeciwnikowi swemu i uciekali struchleli a Fracasso jęcząc i wyjąc. Biedny Fracasso w chwili ostatecznej walki, miał wyłupione prawe oko, w skutku czego został jednookim do śmierci, a to uczyniło posępniejszem oblicze jego i ta od przyrody nacechowane melancholią.
— O teraz moje dzieci — rzekł Benvenuto do swoich towarzyszy, gdy zbójcy znikli im z oczu — po takiej rozprawie, słusznie nam się należy wieczerza. Chodźcie więc wszyscy wypić na cześć mojego ocalenia, moi wybawcy. Lecz cóź to znaczy, nie widzę Askania. Gdzie Askanio?
Przypomnijmy sobie, że Askanio opuścił swojego mistrza wychodząc z Luwru.
— Ja wiem gdzie on jest — odezwał się Jan.
— Gdzież przecie?
— W ogrodzie wielkiego Nesle, przechadzał się tam przed pół godziną, byliśmy z nim, student i ja, lecz prosił ażebyśmy go samego zostawili.
— To dziwna, że niepoznał mojego głosu — mówił do siebie Benvenuto, i nienadbiegł z innymi gdym wzywał pomocy. — Nie czekajcie na mnie, jedzcie wieczerzę, odezwał się głośno do swoich towarzyszów. A! to ty Katarzyno.
— O! mój Boże, czegóż się to dowiedziałam... chcieli zamordować pana!...