Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzy nami, nadaremnie usiłowałam zgłębić, znając zwłaszcza ciebie, jaki cel mieć mogłeś, ty człowiek poważny, roztropny i mało dbający o świeżą cerę i piękność, starać się o zawarcie podobnych związków; powtarzam jaki cel, gdyż musisz go mieć, jako człowiek wytrawny, na oślep nic nie działający.
— Hum! Trzeba raz się ożenić pani... a przytem ojciec stary sknera, pozostawi córeczce piękny majątek.
— W jakimże jest wieku?
— Ma lat pięćdziesiąt sześć.
— Jesteśmy prawie w równym wieku, lecz on jest tak schorzały...
— Zdaje mi się, że cię zrozumiałam hrabio. Pewną byłam, że jesteś wyższym nad pospolite przesądy i że wdzięki tej dziewicy nie uwiodły cię wyłącznie...
— W istocie nie zastanawiałam się nad tem nawet; gdyby była brzydką, starałbym się o jej rękę dla przytoczonych względów, gdy zaś jest piękną, to jeszcze lepiej.
— O! jeżeli tak, to się hrabio na tobie nie omyliłam.
— A więc teraz pani, kiedy zdaje się, że pochwalasz moje uczucia, czy raczysz mi powiedzieć?