Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/420

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Askanio połączywszy się z dworzanami, stanął po za jej krzesłem. Obróciwszy się spostrzegła go.
— A! to ty Askanio — rzekła obojętnie.
— Tak księżno. — Przyszedłem tu z mistrzem Benvenuto i ośmieliłem się przybliżyć do pani dla zapytania, czy rysunek lilii, który miałem zaszczyt doręczyć jej w pałacu d’Etampes, spodobał się i czy mam robić podług niego.
— Bardzo mi się spodobał — odrzekła nieco ułagodzona księżna i znawcy, którym go pokazywałam, a mianowicie pan de Guise byli mego zdania; ciekawam tylko czy odrobienie będzie tak dokładne jak rysunek, jeżeli się podejmiesz wykonać tę robotę, powiedz mi czy kamienie dane wystarczą?
— Spodziewam się, że będzie ich dosyć; jednakże chciałem umieścić w pośrodku kielicha dyament, któryby się wydawał kroplą rosy, lecz byłoby to może zbyt kosztownem, zwłaszcza powierzając podobną pracę tak nieznanemu jak ja artyście.
— O! nie troszcz się o kosztowność kamienia, Askanio.
— Lecz dyament podobnej wielkości wart będzie przynajmniej dwieście tysięcy talarów.