Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podziwianą, uwielbianą, czczoną, unieśmiertelnioną. Wreszcie powiedziałem: Ja tak chcę, a zawsze ilekroć razy ten wyraz wymówiłem, powtarzam ci, dopiąłem swego. Niemasz na święcie potęgi ludzkiej, która by się mogła oprzeć sile mojej namiętności. Będę zmierzał jak zawsze prosto do mojego celu, z niezłomnością i nieugiętością przeznaczenia. — Ona będzie moją, mówię ci, choćbym miał nawet całe królestwo przewrócić, a jeżeli by przypadkiem jaki rywal chciał mi zagradzać drogę, do milion szatanów! Znasz mnie Askanio, biada mu! Zabiję go tą ręką, którą teraz ściskam twoją. Lecz o Boże! Askanio, daruj mnie samolubowi, zapomniałem, że i ty miałeś mi jakąś tajemnicę zwierzyć, jakowejś przysługi żądać odemnie. O nigdy nie zdołam skwitować się z tobą ukochane dziecię; a więc mów. Dla ciebie także co zechcę to mogę.
— Mylisz się mistrzu, są rzeczy będące tylko w mocy Boga, a teraz już wiem, że odtąd tylko na niego samego rachować powinienem. Powierzę więc moję tajemnicę jego wszechmocności.
Askanio odszedł.
Co do Celliniego, zaledwie Askanio drzwi