Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Winszuję ci tedy. Jestto wzniosły geniusz, nieprawdaż mój drogi? Przepraszam, że mówię: mój drogi: mój sposób mówienia, a przytem sądzę, że jestem także szlachcicem; moja matka przynajmniej powtarzała to zawsze mojemu ojcu ile razy ją bił. Jestem więc, jak ci już mówiłem, wielbicielem, powiernikiem i bratem wielkiego Benvenuta Cellini, a tem samem przyjacielem jego przyjaciół, wrogiem jego nieprzyjaciół, gdyż ma ich dosyć, mój wielki złotnik. Naprzód panią d’Etampes, potem prewota Paryża, starego ciemięgę; nakoniec niejakiego Marmagne, drągala; którego zaczęła bardzo zajmować rozmowa ze studentem.
— Ostrzeżono go; ale... cicho! nie trzeba tego rozpowiadać, aby ów Marmagne otrzymał naukę na jaką zasłużył.
— Jak widzę przeto, Benvenuto ma się na ostrożności? — rzekł wicehrabia.
— Bezwątpienia, a zresztą Benvenuto zawsze jest gotów do obrony. Nie wiem sam ile razy w jego kraju o mało co go nie zamordowano, ale dzięki Bogu, zawsze uszedł niebezpieczeństwa.
— A co rozumiesz, mówiąc, że jest gotów do obrony?
— O! nie mówię żeby miał garnizon, jak ten stary tchórz prewot; nie, nie, przeciwnie; jest na-