Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Askanio, czy chcesz okazać się wdzięcznym za tę dobroć, jak mówisz? Przyrzeknij mieć we mnie swoję powiernicę, swoję przyjaciółkę, nie ukrywać przedemną żadnego z twoich postępków, twoich zamysłów, twoich zmartwień, gdyż spostrzegam, że jesteś smutny. Przyrzeknij udać się do mnie ile razy będziesz potrzebował pomocy i rady.
— Lecz to jest nowa łaska ze strony pani, a nie dowód wdzięczności, jakiego odemnie wymagasz.
— Nakoniec, przyrzekasz mi to?
— Niestety! wczoraj jeszcze mógłbym ci to przyrzec, pani; wczoraj jeszcze mógłbym udać się do twojej wspaniałomyślności; dziś nikt już w świecie nie jest w mocy dopomódz mi.
— Kto wie?
— Ja to wiem, pani.
— A! cierpisz, ja to widzę, Askanio, ty cierpisz.
Askanio wstrząsnął smutnie głową.
— Nie jesteś szczerym z przyjaciółką, Askanio, to nie dobrze — mówiła dalej księżna biorąc rękę młodzieńca i ściskając ją zlekka.
— Mój mistrz musi być niespokojny o mnie, pani, lękam się abym nie stał się tobie natrętnym. Czuję się znacznie lepiej. Pozwól mi oddalić się.