Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na niego, mówię ci, i na początek, uczynię mu rywala.
— To będzie trudno, pani.
— Nie, Askanio, gdyż tym rywalem ty będziesz, jego uczeń. Pozwól mi przynajmniej tym sposobem złożyć hołd wielkiemu geniuszowi, który mię nienawidzi. Wszak nie będziesz wahał się poświęcić mi tej twórczości pełnej poezyi, którą wychwala sam Cellini?...
— Pani, wszystko co jest w mojej mocy oddaję na twoje rozkazy. Jesteś tak dobrą dla mnie, wypytywałaś przed chwilą z takiem zajęciem o moję przeszłość, o moje nadzieje, że teraz jestem ci oddany sercem i duszą.
— Dziecię! nie uczyniłam nic jeszcze dla ciebie i w tej chwili żądam tylko nieco twojego talentu. Powiedz czy nie marzyłeś o jakim pięknym klejnocie? Mam tu przepyszne perły; cóżbyś mi z nich utworzył, mój piękny czarowniku? Czy chcesz abym ni udzieliła mojego pomysłu? Przed chwilą ujrzawszy cię leżącego w przedpokoju bladego i z pochyloną głową, wyobrażałam sobie, że widzę piękną lilię, której łodygę wiatr pochylił. A więc, zrób mi lilię z pereł i srebra, nosić ją będę u gorsu — rzekła czarodziejka kładąc rękę na sercu.
— O! pani, tyle dobroci...