Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na była duszą pracowni; gdy śpiewała wszyscy milczeli; gdy się śmiała, śmiano się z nią razem; gdy rozkazywała, słuchano jej, i to nie mówiąc ani słówka; bo przytem jej kaprysy i wybryki nie były zazwyczaj zbyt wymagające; a potem była tak szczerze i naiwnie szczęśliwą, że udzielała wszystkim na około siebie dobrego humoru, iż weselono się widząc ją wesołą.
Co do jej historyi, powrócimy do niej może; sierota i dziecię ludu, od dzieciństwa pozostawioną była losowi, lecz Bóg się nią opiekował.
Przeznaczona aby być rozkoszą dla wszystkich, napotkała człowieka, dla którego szczęściem się stała.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Opisawszy te nowe osoby, wróćmy do naszego opowiadania.
— Zkądże przybywasz latawcze? — spytał mistrz Askania.
— Zkąd przybywam? biegałem za twoim interesem mistrzu.
— Od samego rana?
— Przez cały dzień.
— Powiedz raczej, żeś szukał jakiej awantury.
— Jakiej awantury miałbym szukać, mistrzu? — mruknął Askanio.