Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja, mój przyjacielu — powtórzył ten sam głos mocnym niemieckim akcentem.
— Dalibóg! — zawołał Jakób Aubry — to nasz Goliat! Co u dyabła robisz w tym kierunku?
W istocie poznał Hermana przez okienko będące w małej szopie.
— Nie wiem sam jakim sposobem tu się znajduję; odsuń rygiel, ażebym mógł iść bić się. Prędzej, prędzej, ręka mię świerzbi.
— Otóż jesteś wolny! — rzekł student, czyniąc niemcowi przysługę, której ten wymagał.
Przez ten czas Askanio zbliżał się ku zewnętrznym drzwiom, po za któremi słychać było straszliwy szczęk broni.
Gdy był już tylko rozdzielony od walczących grubością drzewa, obawiał się, aby pokazawszy się nagle nie wpadł w ręce nieprzyjaciół i spojrzał przez zakratowane okienko.
Wtedy ujrzał prewota przyciśniętego do drzwi, a naprzeciwko niego Celliniego rozjątrzonego i zapalonego; zrozumiał, że Robert d’Estourville był zgubiony.
Podniósł klucz leżący na ziemi, otworzył prędko drzwi i pamiętając tylko na przyrzeczenie uczynione Biance, otrzymał, jak już powiedzieli-