Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już nieraz od dwóch godzin, prewot zasłoniony murami, myślał o swojej córce, której tak nieroztropnie wyjść dozwolił.
Lecz spodziewał się, że uwiadomiona wcześnie, domyśli się i będzie czekać na niego w wielkim Chatelet, gdy w tem ujrzał jak Cellini opuścił swych towarzyszy i zbliżył się ku dwom kobietom, w których poznał Blankę i panią Perrine.
— Głupia dziewczyna! — mruczał po cichu prewot — nie mogę wszakże pozostawić jej pośród tych rozbójników.
Potem podnosząc głos:
— No! — rzekł otwierając okienko i przytykając twarz do kraty — i cóż, czego chcecie?
— Oto moje warunki — rzekł Benvenuto: Pozwolę wejść pannie Blance i jej ochmistrzyni, lecz wy wyjdziecie ze wszystkiemi ludźmi, byśmy mogli walczyć na odkrytem miejscu. Ci, którzy zwyciężą, posiędą pałac, a wtenczas tem gorzej dla zwyciężonych, „vae yictis!” jak mówił wasz współziomek Brennus.
— Przyjmuję — rzekł prewot — lecz pod jednym warunkiem.
— Jakim?
— Że oddalicie się wszyscy, podczas gdy moja córka będzie wchodziła a moi zbrojni wychodzili.