Strona:PL Dumas - Benvenuto Cellini T1-3.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rze — mówiła znowu pani Perrine, która pocieszyła się tem, iż będzie mogła zapewnić sobie pomoc między oblegającymi — obawiam się, aby nie było rozewu krwi, gdyż co do waszego sąsiedztwa, możesz pan być pewnym, że to byłoby nam bardzo przyjemne; brak bowiem jest zupełnie towarzystwa w tej przeklętej pustyni, gdzie pan d’Estourville kazał nam mieszkać, swojej córce i mnie, jak dwóm jakim zakonnicom, chociaż, dzięki Bogu, ani ona ani ja nie wyrzekłyśmy ślubów.
— Więc nie przyjmujecie panie żadnych odwiedzin? — zapytał Askanio.
— Jezus Marya! gorzej tu nam jak zakonnicom. Zakonnice, przynajmniej mają krewnych, mają przyjaciół, którzy je odwiedzają choć przez kratę. Mają refektarz, gdzie się zgromadzają i mogą rozmawiać. Nie bardzo to zabawne, wiem o tem; lecz i to zawsze cóś znaczy. My, mamy tylko pana prewota, który przybywa niekiedy strofować swoję córkę za to chyba, że staje się coraz ładniejszą, bo to jedynie cały występek tego biednego dziecka; lub znowu gderać na mnie za to, że jej jeszcze nie dosyć pilnuję, chociaż ona nie widuje żywej duszy i wyjąwszy gdy rozmawia ze mną, nie otwiera ust chyba do modlitwy. Dla tego proszę cię, młodzieńcze, nie mów nikomu, że byłeś tu przyjęty, że zwiedziłeś ze mną Wielki Nesle