Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani Billot nic nie odpowiedziała: nie była ona zbyt przewidującą kobietą.
Ale Katarzyna uśmiechnęła się smutno.
— No, cóż ci jest? — zapytał dzierżawca.
— Mój ojcze, mój ojcze! — odpowiedziała dziewczyna, obawiam się, żebyś się nie naraził.
— No, no, nie bądź no tylko ptakiem złowróżbnym, wolę zawsze skowronka, niż sowę.
— Mój ojcze, mówiono mi już, żeby cię przestrzec... że zwrócono na ciebie uwagę...
— I któż ci to mówił, jeżeli wolno zapytać?
— Przyjaciel.
— Przyjaciel? Każdemu za dobrą radę należy się podziękowanie. Ale powiedz że mi nazwisko tego przyjaciela. Któż on jest?
— Człowiek dobrze informowany.
— Któż nareszcie?
— Pan Izydor de Charny.
— Poco on znowu do mnie się wtrąca, ten fanfaron? Czego chce ode mnie, czyż ja mu daję rady jak się ma ubierać? A bodaj — że mnie potrzebowałby on bardziej, niż ja jego.
— Mój ojcze, nie powiedziałam ci tego, ażeby cię rozgniewać. Rada to tylko pochodząca z dobrego serca.
— A zatem i ja dam radę panu de Charny, którą mu możesz powiedzieć w mojem imieniu.
— Jakąż?
— Aby jego krewni baczniejszą zwracali na siebie uwagę — ciągle na zebraniach narodowych mówią o tych szlachcicach; nieraz już roztrząsano kwestję ich kochanków i kochanek. Dobrzeby też było, żeby się dowiedział, iż jego braciszek pozostaje w trochę za bliskich stosunkach z Austriaczką.
— Mój ojcze — odpowiedziała Katarzyna, masz więcej, niż my doświadczenia, rób zatem jak uważasz.
— W samej rzeczy — mruknął Pitoux, którego powodzenie rozzuchwaliło, czego on się wtrąca, ten pan Izydor.
Katarzyna nie dosłyszała, czy też udała tak tylko, dosyć że rozmowa na tem została urwaną.
Obiad podano o zwykłej porze.
Aniołowi Pitoux wydawał się nieskończenie długim.