Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/578

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Księże dobrodzieju, będziecie wydrukowanym w dzienniku pana Prudhomme, za tę obywatelską usługę.
— Ja w dzienniku pana Prudhomme?... Raczej pręgierz i galery!..
— Więc odmawiacie?... — powiedział Pitoux miękko.
— Odmawiam i wypędzam cię.
Pokazał palcem drzwi Ludwikowi.
— To bardzo złe wywrze wrażenie — rzekł Pitoux — oskarżą was o brak cnoty obywatelskiej, o zdradę. Księże dobrodzieju, błagam was, nie narażajcie się nato.
— Uczyń ze mnie męczennika, Neronie! oto wszystko czego żądam! — zawołał ksiądz z błyszczącem okiem, podobniejszy do kata, niż do ofiary.
Takie przynajmniej wywarł wrażenie na Pitoux.
— Księże Fortier — rzekł postępując jeden krok w tył, jestem wysłańcem pokoju, przyszedłem...
— Przyszedłeś zrabować mi broń, jak twoi wspólnicy u Inwalidów.
— To im sławę zjednało — odparł Pitoux.
— To ci zjedna dyscyplinę — rzekł ksiądz.
— O! ojcze Fortier — powiedział Pitoux, który znał dobrze niegodziwe narzędzie — myślę, że nie zechcesz gwałcić prawa narodów...
— Zobaczysz, nędzniku! poczekaj.
— Ojcze Fortier, osłania mnie charakter posła.
— Księże dobrodzieju... księże dobrodzieju... księże dobrodzieju!...
— Pitoux dostał się do drzwi od ulicy stojąc frontem do przeciwnika, ale przyciśnięty, musiał wybierać walkę albo ucieczkę.
Żeby uciec trzeba było drzwi otworzyć, żeby je otworzyć trzeba się było odwrócić!
Odwracając się zaś odsłania Pitoux dla dyscypliny księdza Fortier część bezbronną ciała, którejby i pancerz zabezpieczyć nie potrafił.
— Chcesz moich karabinów! — mówił ksiądz. — Przyszedłeś po nie!... Powiedziałeś mi: karabiny lub śmierć!...
— Księże dobrodzieju!.. rzekł Pitoux wcale a wcale tego nie mówię.
— Wiesz przecie, gdzie są te karabiny, zamorduj mnie i zdobądź je! Przejdź do nich po moim trupie.