Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeżeli jednak nie widział, to czuł przebiegające po niej jakby wzruszenie elektryczne; była to radość i rumieniec dziewczyny, drżenie wstrząsało całą; było to zaiskrzenie spokojnych zwykle i słodkich oczu.
Nie widział kto był jeźdźcem; ale po figurze, po zielonej kurtce, po ruchach swobodnych i wdzięcznych, poznał pięknego tancerza z Villers-Cotterets, a drżące jego wargi, serce i wnętrzności wymówiły nazwisko Izydora de Charny.
Był to on w rzeczy samej.
Pitoux westchnął i przyczołgał się na dwadzieścia kroków do młodej pary, która zanadto była sobą zajęta, aby dostrzegła czyjeś przybycie.
Młody człowiek spojrzał jednakże w stronę Ludwika i wspiął się na strzemionach. Pitoux przypłaszczył się jak wąż i przypełzał o dziesięć kroków bliżej, aby słyszeć rozmowę.
— Dzień dobry, panie Izydorze — odezwała się Katarzyna.
— Aha, panie Izydorze! — szepnął Pitoux — tego się domyślałem.
Uczuł w całem ciele straszne zmęczenie po tej pracy, którą mu nieufność, zwątpienie i zazdrość natchnęły.
Puszczając cugle koniom, które snać po starej znajomości bawiły się mszystą trawą, młodzi ludzie ujęli się za ręce i stali drżąc, milcząc, i uśmiechając się do siebie.
— Spóźniłeś się dzisiaj, panie Izydorze... — przerwała ciszę Katarzyna.
— Dzisiaj?... — powtórzył Pitoux — widać, że się innych dni nie spóźniał.
— Nie moja wina, droga Katarzyno, — odpowiedział młody człowiek. Musiałem odpisywać na list brata, dziś otrzymany, ale nie obawiaj się, będę odtąd punktualny.
Katarzyna uśmiechnęła się, a Izydor czulej ją uścisnął za rękę.
Niestety! zadużo cierni krwawiło serce biednego Ludwika.
— Masz więc świeże wiadomości z Paryża? — zapytała.
— Tak.
— O! i ja także — rzekła uśmiechając się. Powiedzia-