Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ależ — odezwał się — co Waszą Królewską Mość obchodzi nienawiść ludu. To pani bynajmniej nie dotyczy. Lud może nienawidzieć wszystkich, prócz Was, Najjaśniejsza Pani.
Królowa nie podjęła nawet tego pochlebstwa.
— Dalej! dalej! mości książę de Lambesq — rzekła — opowiadaj.
— Więc tak, Najjaśniejsza Pani, lud działa pod wpływem nienawiści.
— Ku mnie?
— Ku wszystkiemu, co nad nim góruje.
— Tak, rozumiem! to prawda! czuję ją! — rzekła stanowczo królowa.
— Ja jestem żołnierzem, Najjaśniejsza Pani — odezwał się książę.
— Mów pan więc, jak żołnierz. Co trzeba czynić?
— Nic.
— Jakto nic! — zawołała królowa, ucieszona ze szmeru, jaki na te słowa wszczął się w gronie haftowanych fraków i złotych szpad — nic! Pan, książę Lotaryński, powiadasz to do królowej Francji w chwili, gdy lud, według waszego opowiadania, zabija i pali! powiadasz, że nie pozostaje do zrobienia nic!
Nowy szmer, ale tym razem pochwalny, przyjął słowa Marji-Antoniny.
Obejrzała się, objęła wzrokiem cały otaczający ją tłum, i pomiędzy wszystkiemi oczyma gorejącemi, szukała tych, które rzucały najwięcej połysków, bo sądziła, że czyta w nich najwięcej wierności.
— Nic! — powtórzył książę — bo gdy pozostawimy paryżanina w spokoju, to on się uspokoi; on wojowniczym staje się wtedy tylko, gdy go kto jątrzy. Dlaczego zaszczycać go walką i narażać się na losy bitwy? Bądźmy spokojni, a za trzy dni o niczem już nie będzie mowy w Paryżu.
— Ależ Bastylja, panie!
— Bastylja?.. zamknie się bramy, i ci, którzy ją zdobyli, sami tam się znajdą.
Kilka uśmiechów zadrgało wśród milczącej gromady.
— Widzisz książę, teraz uspakajasz mnie zanadto.
I zamyślona, brodę oparłszy na ręku, postąpiła ku pani de Polignac, która blada i smutna, wydawała się głęboko zadumana.