Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/498

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie miało wcale nic poważnego; a nawet jeśli mię pamięć nie myli, żartowałaś sobie nieraz z biednego zakochanego, który się męczył na próżno.
— Tak mój wuju, ale zmieniłam teraz zdanie; ta miłość stała, choć bez nadziei, to poświęcenie wieczne choć drobiazgowe, wszystko to wzruszyło mię nareszcie i powtarzam ci wuju mój....(i te słowa wymówiła nieco pewniejszym już głosem) jestem gotowa być jego żoną.
— Dobrze rzekł p. d’Avrigny, i ponieważ postanowiłaś to już...
— Tak mój ojcze, odrzekła Antonina, postanowiłam, nieodzownie — i łzy puściły się z oczu, i szlochać zaczęła.
— Przejdź moje dziecię do tamtego pokoju, rzekł p. d’Avrigny; trzeba żebym także i jego posłuchał, i on ma cóś ważnego mi objawić jak mówił. Ja cię zawołam nie długo i pomówimy o wszystkiém.
I wtedy p. d’Avrigny ujął tę młodą i piękną głowę zalaną łzami, w obie ręce z wolna przybliżał do niéj usta swoje, i na czole jéj złożył pocałunek pełen czułości.