Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

również na lepsze. — Boleść i cierpienie nie skaziły rysów jego, ale na młodéj jego twarzy wycisnęły znamię powagi, z którą mu bardzo dobrze było; i samotność nie szkodziła mu także, ale przyzwyczaiwszy go do częstego zastanawiania się i myślenia, rozszerzyła mu czoło, a wejrzeniu głębokości dodała. Daléj, wycieczki jego w góry wpłynęły na jego krew i siłę fizyczną tak, jak jego myśli i rozwaga wpłynęła na umysł, i dzielność moralną. — Był więcéj blady ale wydawał się za to poważniejszy, nie tak przymuszony, nie tak dziecinny.
Antonina z pod spuszczonych powiek poglądała na niego, i czuła jak tysiąc myśli pomieszanych huczy i kołuje w jej głowie. Doktór zaczął pierwszy.
— Zda mi się, lepiej wyglądasz Amory, rzekł, i ty także uważasz niezawodnie, że i ja lepiéj się mam, dodał tonem znaczącym.
— Prawda, rzekł poważnie młodzieniec, i Ty jesteś szczęśliwy, mój wuju, i winszuję ci serdecznie. — Ale cóż robić? — Bóg panem jest, a natura mię nie słucha tak jak ciebie. Teraz, dodał ponuro postanowiłem żyć, ile się Bogu podoba, —