Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiedział P.d’Avrigny. — Ależ przecież niekochasz nikogo?
— Nikogo, oprócz Ciebie, rzekła dziewica wzdychając.
— Nie dość na tém, Antonino, nie dosyć, mówił starzec; bo jakem ci powiedział, za kilka miesięcy mnie już nie będzie, a jeżeli mnie tylko kochasz Antonino, to po mojéj śmierci, któż ci pozostanie?
— O! mój wuju ty się mylisz, ty nie umrzesz jeszcze....
— Nie, dziecko moje, ja się nie mylę; co dzień słabnę więcéj; czuję to — Józef jest o pięć lat starszy odemnie, a jednak bez jego pomocy nie mogę już wyjść powitać ani pożegnać biednéj mojéj Magdaleny. Szczęściem dodał odwracając się ku cmentarzowi, szczęściem okno to właśnie wychodzi na grób jéj; będę mógł umrzeć przynajmniéj patrząc nań. To mówiąc starzec rzucił okiem w tę stronę cmentarza, gdzie spoczywała Magdalena, ale podniósł się nagle, wsparły na poręczy krzesła, silniej niżby się kto spodziewał po jego osłabieniu.