Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaledwo zostałem sam jeden, padłem na grobie jéj, i powtarzałem prośbę p. d’Avrigny, nie głosem spokoju i poddania się kornego, ale w śród łez i łkania rozpaczy.
O! to mi wielką ulgę przyniosło; potrzebowałem jeszcze tego wzruszenia. I teraz, wspomniawszy tylko na to, płaczę znowu, i niewiem jak przeczytasz list mój Antonino! bo każda litera skropiona łzami mojémi.
Niewiem jak długo byłem tam; byłbym pewno pozostał noc całą, gdyby pocztylion nie zawołał mię.
Ułamałem gałązkę róży zasadzonej na grobie jéj. Obchodząc całowałem kwiat każdy, bo w każdym zdało mi się, czułem jéj tchnienie.
O! Antonino, Antonino droga, co to był za anioł Magdalena nasza!...

Dziennik P. d’Avrigny.

Czekałem całą noc, cały dzień i noc całą jeszcze czekałem, nie przyszła!

Szczęściem ja pójdę....