Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ręku swym wyniósł Magdalenę z salonu, jak dzieciątko jakie malutkie.
P. d’Avrigny poskoczył za niemi. Ani jednego wyrzutu nie zrobił Amoremu; wszedłszy do buduaru, wziął tylko światło i świecił im, idąc przodem aż do pokoju córki. Potem kiedy już chora na łóżku leżała, ojciec cały zajęty swą córką, jedną ręką liczył bicia jéj pulsu, a drugą podawał flakonik, aby odetchnęła orzeźwiającemi kroplami.
Po kilku sekundach Magdalena przyszła do siebie. Ojciec cały był ku niéj pochylony; Amory klęczał u łoża i prawie zasłonięty był zupełnie; jednakże oczy jéj otwarłszy się, na niego spojrzały najpierw.
— Ach! Amory! rzekła, co to się stało? Czyśmy umarli? czy w niebiesiech jesteśmy z aniołami?
Amory rzewnie płakać zaczął. Ona patrzała na niego z podziwieniem.
— Mój kochany, rzekł mu z cicha p. d’Avrigny, bądź łaskaw pożegnaj gości odemnie. Antonina pomoże służącym rozebrać i położyć ją w łóżko. Przyszlę Ci dać znać, jak się mieć bę-