Strona:PL Dumas - Amaury.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie słysząc nic. Światło i osoby wszystkie, i cała sala toczyła się z niemi w około. Nie raz zdało się Amoremu, że słyszy drżący głos p. d’Avrigny, który wołał: przestań o! przestań już Amory! ale po każdym takim rozkazie słyszał także gorączkowy głos Magdaleny, która mu do ucha szeptała: prędzéj! prędzéj! Amory. I zdało się, że oboje już nie należą do tego świata, uniesieni boskiem marzeniem w ten wir miłości i szczęścia. Oboje wlepiwszy w siebie chciwe oczy powtarzali urywanym głosem: kocham Cię! kocham! i w tém jedném słowie, nowe czerpiąc siły, nadludzkie prawie, naglili jeszcze takt: i myślili, że umrą tak, bo nie czuli, że są na ziemi, bo sądzili, że są już w niebie.
Nagle, Magdalena opuściła się całym ciężarem ciała swego na ramię kochanka. — Blada, pochylona, rzucona w tył, miała oczy zamknięte, usta na wpół otwarte. Zemdlała.
Amory krzyknął. Serce jéj przestało bić zupełnie, jak gdyby pękło. Sądził, że umarła.
I jego krew wstrzymała swój bieg; ale wnet potokiem silnym czuciła się na skroń. Przez chwilę, byt nieruchomy, niby posąg; potem na