Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

maszynowego, skąd padł blask purpurowy na jego twarz wzburzoną. — Wydobądźcie całą siłę pary, jaką możecie.
— Zdaje mi się, że zbliżamy się trochę — rzekł Jones, nie spuszczając wzroku z „Aurory“.
— Jestem tego pewien — rzekłem. — Za kilka minut będziemy przy niej.
W tej chwili wszakże złośliwy los chciał, że wjechał między nas holownik z dwiema barkami i, tylko dzięki nader zręcznemu zwrotowi, uniknęliśmy kolizji; zanim okrążyliśmy go wszakże, „Aurora“ zyskała już dobre dwieście jardów. Niemniej widzieliśmy ją jeszcze dokładnie, tembardziej, że ponury zmierzch zaczął ustępować jasnej, gwieździstej nocy.
Nasze kotły rozpalone były do możliwych granic, a wątła łódź drżała i trzeszczała pod naciskiem potężnej siły, która pchała nas naprzód Przepłynęliśmy lotem mimo Zachodnio-Indyjskich warsztatów okrętowych, wzdłuż Deptford Reach i okrążyliśmy Psią Wyspę. Czarna plama przed nami przybierała coraz wyraźniej kształty „Aurory“. Jones zwrócił na nią naszą lunetę, tak, że widzieliśmy wyraźnie postacie na pokładzie. Jeden mężczyzna siedział przy sterze, trzymając między kolanami coś czarnego, nad czem był pochylony. Obok niego leżała jakaś ciemna masa, która wyglądała zdala

145