Strona:PL Doyle - Znak czterech (tł. Neufeldówna, 1922).pdf/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w pełnym biegu, gdyśmy ją dostrzegli. Teraz jechała jak strzała w dół rzeki — w pobliżu wybrzeża. Jones patrzył za nią poważnym wzrokiem i potrząsał głową.
— Wątpię, czy ją dościgniemy — rzekł w końcu — ma bieg niesłychanie szybki.
— Musimy ją doścignąć! — krzyknął Holmes przez zaciśnięte zęby. — Prędzej, prędzej!... Palacze, dołóżcie ognia! Nie żałujcie węgla. Choćby nam przyszło łódź spalić, musimy ich schwytać!...
W piecu naszej łodzi buchało, w maszynie odzywał się świst i chrzęst, niby bicie olbrzymiego serca metalowego. Śpiczasty nos łodzi rozpruwał cichą toń i odrzucał duże fale na prawo i na lewo. Duża, żółta latarnia na maszcie rzucała przed nami długi migocący snop światła. Na prawo ciemna plama na wodzie wskazywała nam, gdzie znajduje się „Aurora“, a kłębiący się obłok białego dymu świadczył, jak szybkim pędzi biegiem. Mijaliśmy barki, parowce, statki kupieckie, okrążaliśmy jedne, przesuwaliśmy się między innymi. Z ciemności odzywały się ostrzegające nas głosy, a „Aurora“ pędziła niepowstrzymanie, a my dążyliśmy niezmordowanie jej śladem.
— Dokładajcie ognia! dokładajcie ognia! — krzyczał Holmes, zaglądając na dół do pokoju

145